Fantastyczna piątka! Tak mniej więcej mogę określić moją dodatkową pielęgnację twarzy.
Zacznę od tego dlaczego jest ona dodatkowa. Otóż kremy lub serum obecnie przeze mnie stosowane nie są kosmetykami naturalnymi , ale jeśli chodzi o dokładniejsze oczyszczanie lub odżywianie staram się, żeby miało to w miarę ręce i nogi... rodem z natury. Wychodzi średnio, ale skoro zadowala moją skórę to czemu by nie?! :)
I.Oczyszczam- na co dzień używam drogeryjnych płynów micelarnych i łagodnych żeli jednak gdy zależy mi na dogłębnym oczyszczeniu buzi sięgam po
Savon Noir Neroli. Nie jest to kosmetyk który mogłabym stosować codziennie, ponieważ na moją twarz działa zbyt inwazyjnie wysuszając ją na wiór. Metodą prób i błędów dostosowałam częstotliwość użycia do swoich potrzeb i tak oto stosuję go 2 razy w tygodniu.
Savon Noir Neroli , który mam w swoim posiadaniu wg producenta wykazuje następujące właściwości:
-doskonale oczyszcza,
-dotlenia,
-detoksykuje głębokie warstwy skóry,
- intensywnie nawilża,

- uszczelnia naczynia krwionośne.
Przyczepić mogę się jedynie do punktu dotyczącego nawilżenia.Nie jest ono doraźne,ale mam nadzieję, że faktycznie z głębszymi warstwami skóry coś robi.;) Skóra po umyciu jest gładka i nie mam wątpliwości co do tego, że jest oczyszczona, ale towarzyszy temu również wyraźne jej napięcie. Dopiero porządna dawka kremu nawilżającego bądź mojej maseczki( o której mowa w dalszej części posta) przynosi ukojenie.
Konsystencja smaru, bo inaczej tego ująć nie potrafię. Za to zapach... ja się uzależniłam, chociaż dla niektórych to podobno niezły śmierdziel.
Skład: Potassium olivate, Aqua Neroli,Geraniol,Limonene,Linalol, Benzylique Alcool
Cena:ok 28zł/100g L'orient Cosmetique Naturel
Kolejnym kosmetykiem z firmy L'orient jaki posiadam jest
glinka Rhassoul(Ghassoul). Ją akurat otrzymałam dzięki Monice -
Blog Moniszona . Próbowałam " ugryźć" ją na wszelkie sposoby. Niestety nanoszona samodzielnie dość mocno wysuszała mi policzki , co było bardzo uciążliwe. Zaczęłam więc mieszać ją z innymi kosmetykami wypróbowując różne proporcje , aż doszłam do swojego ideału...W przypadku tego kosmetyku muszę wspomnieć o wydajności. Odsypałam pół opakowania koleżance , a ze swojego obecnie korzystam co drugi dzień i końca nie widać
Właściwości:
-aktywizuje mikrokrążenie skórne i metabolizm komórkowy,
-peelinguje, oczyszcza,
- intensywnie nawilża.
Cena: ok 28zł/100g
Tak jak wspominałam wcześniej mieszałam glinkę na wszelkie sposoby. W końcu zdecydowałam się na dwa warianty, które mnie odpowiadają najbardziej.
WERSJA I - maseczka powstała z następujących proporcji : płaska łyżeczka glinki, pół łyżeczki spiruliny oraz tyle olejku regenerującego z serii "Świat natury" , by uzyskać konsystencję papki. Nakładam tą mieszaninę na ok 10 minut. Dzięki olejkowi całość nie wysycha, a tym samym nie przesusza i nie napina mi skóry.
WERSJA II - stosowana rzadziej- płaska łyżeczka glinki, pół łyżeczki spiruliny , odrobina mocznika (dodaje " na oko") , woda. Wersję z wodą lubię mniej , bo całość wysycha niestety w ok 5 minut po nałożeniu.Stosuje ją jednak z tego względu, że mocznik w wodzie się rozpuszcza.
Mocznik
rozpuszcza się całkowicie w wodzie, a w tłuszczach tworzy zawiesinę,
jednak nawet kombinacja samego mocznika i tłuszczy bez użycia wody jest
skuteczna w przypadku chorobliwie suchej, podrażnionej skóry, co
wykazano w badaniach dla preparatu Umecta (40% mocznika w bazie
składającej się z nienasyconych kwasów tłuszczowych). żródło -http://naturaliskosmetyki.pl
Powiem Wam w tajemnicy, że w olejku się zakochałam. Z wzajemnością. Poza tym ten zapach... :)
A Wy stosujecie jakieś naturalne "mieszanki" ?