O jakże ciężko przestawić mi się na sierpień. Cały czas wydaje mi się, że wakacje tyle co się rozpoczęły. Odkąd pracuję dni uciekają w zastraszającym tempie, a ja tylko dzięki zdjęciom jestem w stanie przypomnieć sobie co, gdzie i kiedy robiłam. Też tak macie? Czy zwyczajnie upomina się o mnie skleroza? :) Dni odliczałam kolejnymi filiżankami kawy i stał się to najczęściej wykorzystywany preze mnie motyw na instagramie...

W lipcu, jak w każdym innym miesiącu sporo się u mnie działo. Niestety nie widać tego na blogu, bo zwyczajnie nie miałam zbyt wiele czasu, żeby na bieżąco recenzować.Za sukces uważam swój powrót na portal BookParadise, gdzie miałam kilkutygodniową (o ile nie kilkunasto) przerwę. Pisałam dla Was o książce, która nieca mnie zmyliła opisem na okładce, a był to
"Instruktaż nadmierny" traktujący trochę o tym jak rozwija się w naszym kraju świadomość seksualna. Dodatkowo z okazki dnia Czerwonego Kapturka pojawił się tam
mój wpis o tej barwnej i ewolującej w zastraszającym tempie bajce.
Większość czasu wypełniły mi książki. Praca zobowiązuje do bycia "na bieżąco" z tym co pojawia się każdego dnia. I chociaż wszystkich tytułów nie jestem w stanie przeczytać, to staram się lawirować między gatunkami. Nie zawsze udaje mi się trafić na książki wpisujące się idealnie w moje gusta, chociaż przyznaję, że lipiec był łaskawy i tylko jeden tytuł okazał się totalną porażką.Co ciekawe przeczytałam pierwszą od kilku, a właściwie kilkunastu lat młodzieżówkę i okazało się, że to całkiem ciekawa historia, chociaż dość smutna, bo o stracie najbliższej osoby. Z poniższych tytułów
uwiodła mnie Monika Rzepiela, że swoim "Słowiańskim siedliskiem", to już kolejna książka tej autorki z cyklu SAGA POLSKA, którą przeczytałam.
Równie dobrze czytało mi się "Szeptuchę" Iwony Menzel. Z tytułów zakrawających o delikatny kryminał na lato, ale taki naprawdę dla początkujących wybrałam "Lato z ciotką spirytystką" (będzie o niej więcej na dniach). Na wakacje w sam raz.
Z nieco bardziej zagmatwanych kryminalnie historii moją uwagę zwrócił Bojarski z nowym tytułem "Pokuszenie". Wspominałam o tej książce
w tym wpisie (p.s. udało mi się przeczytać już 5/10 tytułów). Historia okazała się przyjemna i z cyklu tych "CHCĘ WIĘCEJ!" Ciekawa byłam również "Jak mogłaś" zakwalifikowanego jako thriller psychologiczny. Nie jest to może tak poplątana historia jak mogłoby się wydawać, ale czyta się świetnie. Polecam, zwłaszcza jeśli ktoś chce rozpocząć swoją przygodę z gatunkiem
Nie mam zbyt wiele czasu na czytanie, ale udaje mi się jednak od czasu do czasu zrelaksować w miłym towarzystwie książki ( znajomych zresztą też). Mój Małż namiętnie łowi, a ja z reguły albo nad wodą albo w samochodzie częstuje się literaturą. Przyznajcie same, że okoliczności przyrody mocno zachęcające. Wtedy jest też ten czas, gdy mogę pobawić się aparatem (niestety częściej telefonem), co sprawia mi równie dużo przyjemności.

Mało mnie jako mnie w sm. Oszczędzam czas na książki i życie prywatne kosztem makijażu itp. W tym miesiącu udało mi się właściwie tylko dwa razy wyjść w pełnym make up'ie z czego na zdjęciach uchwyciłam tylko ten jeden raz. Widzę po sobie, że wypadła z wprawy, a właściwie może straciłam zapał do takich rzeczy. Na szczęście
instagram raczy nas aplikacjami w których nawet takie szpetki jak ja mogą przez chwilę wyglądać całkiem znośnie. Przez cały lipiec znalazłam tylko jeden w miarę luźny dzień podczas którego mogłam przejrzeć atrakcje jakie oferuje nam urlopowa okolica. Jest tego zatrzęsienie i naprawdę zdecydować się na coś graniczy z cudem. A jeszcze nie miałam okazji skupić się na przeglądaniu ofert dotyczących dalszej części naszych wojaży. Tym razem wydłużyliśmy sobie nieco urlop w stosunku do lat poprzednich, bo oboju nam potrzebny jest mały reset z dala od ludzi.

W kuchni wciąż eksperymentuję z roślinami. Po raz pierwszy zmierzyłam się z pastą z bobu, która okazała się być genialnym odkryciem i przyznaję szczerze, że pierwszą porcję zjadłam sama.W słoiczkach wylądowały morele, maliny, truskawki i porzeczki. Odmianą od owoców stał się niecierpek himalajski zebrany zresztą i przyrządzany zaledwie wczoraj. Z tą rośliną jest tyle możliwości, że poświęce jej odrębny wpis. Miałam też okazję próbować przygotowanego 6 tyg. temu szampana z lipy i przyznaję, że moje kubki smakowe mocno cieszy.

Kilkukrotnie udało nam się wyrwać gdzieś dalej. Dwie niedziele spędziliśmy w lesie, na grzybach. Ostatni wypad okazał się tak "owocny", że właściwie na nasze potrzeby całoroczne powinien wystarczyć. Oprócz tradycyjnych grzybów trafiłam na kilka wizualnych ciekawostek i nie mogłam się oprzeć, żeby nie zrobić im zdjęcia. Dodatkowo wybraliśmy się do Arboretum w Bolestraszycach, które w moich wpisach przewijało się już kilkukrotnie. Od pierwszej wizyty ogród znacznie się powiekszył, a co za tym idzie w górę skoczyły też ceny biletów.

Kto śledzi mnie na instagramie ten wie, że zaczęłam naukę malowania, bo potrzebuję się odstresować i to tak porządnie. Nabyłam farby, kredki, bloki i całością jaram się jak dziecko podczas zakupów szkolnej wyprawki :) Dodatkowo w lipcu notorycznie słucham na zmianę trzech piosenek. Tak się złożyło, że każda z nich jest w wyk. polskiego artysty.Przez cały lipiec TV zupełnie dla mnie nie istniało, więc niestety w podsumowaniu nie pojawił się żaden film ani serial.
Chociaż w lipcu dużo zużywałam i testowałam, to na moim instagramie pojawiło się raptem dwa zdjęcia tematyczne. Sukcesywnie jednak będę dodawać wpisy dotyczące nawilżającej serii Nuxe czy nowości z ostatniej paczki ambasadorskiej od Yves Rocher - skoncentrowanego szamponu. Wróciłam też do regularnego maseczkowania i oddałam się przyjemnościom płynącym z olejowania.
Ciekawa jestem co ciekawego działo się u Was?! Podrzucajcie wpisy, z chęcią coś poczytam :)