Bardzo dawno mnie tu nie było. Istnieje kilka powodów, dla których zaniedbałam swojego bloga. W większości miała na to wpływ moja praca, która wymagała ode mnie w ostatnich tygodniach dużego zaangażowania. Wydawało mi się, że im więcej obowiązków na siebie wezmę, tym łatwiej będzie mi wpaść w rytm. Niestety, czas i życie szybko zweryfikowały ten stan rzeczy. Tak to nie działa. W wolnych chwilach myślałam tylko o tym, żeby móc w końcu usiąść z książką lub obejrzeć dobry film (zaległości mam spore, oj spore). W życiu są też jednak inne rzeczy, a to, co nazywałam swoim czasem wolnym na dobrą sprawę ostatecznie musiałam poświęcić innym. Czy żałuję? Raczej nie. Chociaż nie jestem pewna czy ktoś tu jeszcze na mnie czeka?! Zmieniły mi się priorytety życiowe, dlatego też kosmetyków będzie tutaj stosunkowo niewiele. Blog w końcu zaczyna dorastać wraz ze mną, a trochę kazałam Wam na ten proces czekać. Im więcej obserwuję ludzi i świat, tym lepiej rozumiem, że oczekuje od swojego życia czegoś innego. Teraz to mniej znaczy dla mnie więcej. Ostatcznie nie idę w ilość, ale mam nadzieję, że uda mi się pójść w jakość. Być może zechcecie mi nadal towarzyszyć. Jedyne, co napawa mnie smutkiem to fakt, że niestety zbyt wiele bliskich mi osób zupełnie nie szanuje mojego czasu.Opracowałam może niezbyt ciekawą taktykę i zaczęłam wysyłać do ludzi te same sygnały co oni do mnie (więc jeśli kiedyś zacznę do Was narzekać na temat tego ile mam obowiązków łącząc pracę ze szkołą i życiem rodzinnym, to oznacza ni mniej ni więcej, że to Wy zaczęliście). A tak zupełnie serio wiele rzeczy pozostawiam tylko dla siebie, jedynie mój mąż wie jaką płacę za to cenę. Zdecydowanie w nowym roku muszę się nauczyć doceniać samą siebie, swoją pracę na rzecz innych. Wiem na pewno, że nie chcę się otaczać ludźmi, którzy dostrzegają tylko negatywne aspekty, sama nie chcę być również takim człowiekiem... Mam nadzieję, że kolejny rok postawi przede mną jak i przed Wami same wartościowe osoby, że dostrzeżecie prawdziwy sens Waszego życia, znajdziecie swoje miejsce na ziemi.
ANYŻ I ROZMARYN...
Rozmaryn- działanie antydepresyjne, rozgrzewające i poprawiające krążenie. Ideał dla zmarzniętych stóp. Dodatkowo wykazuje właściwości przeciwgrzybiczne.
Anyż - reguluje produkcję sebum. rozgrzewa mięśnie, a także odpręża i relaksuje.
W ciągu ostatnich tygodni poznałam (osobiście czy internetowo) sporo fantastycznych osób. Zainspirowało mnie to! Zdecydowanie na pierwszym miejscu pragnę podziękować dziewczynom z Klareko jeszcze raz. Sponsorowały organizowane przeze mnie spotkanie, ale pozwoliły mi też dodatkowo na poznanie świata w nieco innym wydaniu. Oczywiście zmiany to proces bardziej złożony i nie okaże się nagle, że zrezygnuję ze wszystkiego co przetworzone, natomiast postaram się by mój przyszły dom był jak najbardziej fair wobec przyrody. Całkiem niedawno zaczęłam doceniać to, że daje mi ona poczucie wolności i niezmącony spokój. Kiedyś, by czuć, że żyję potrzebowałam nieustannego ruchu- miasto zapewniało mi do tego warunki idealne. W tej chwili nie wyobrażam sobie bym miała brać udział w tym dzikim pędzie. Cieszę się, że powoli małymi krokami zmierzam w kierunku, który da nam obojgu wytchnienie. Zamierzam robić to, na co naprawdę mam ochotę. Jedną z takich rzeczy jest kręcenie kosmetyków. Moja fascynacja roślinami pochłania mnie coraz bardziej. Liczba książek zielarskich w biblioteczce rośnie, ale do tej pory niespecjalnie przekładało się to na moją wiedzę i zaangażowanie w tym temacie. Być może rok 2019 okaże się zielarskim przełomem? Póki co, zostawiam Was na rozgrzewkę z bardzo prostym przepisem na sól do kąpieli stóp/całego ciała. Przepis ten jest tak banalny, że każdy bez większego zaangażowania będzie w stanie go zrobić. To co mnie sprawia największą radość, to satysfakcja z samodzielnego wykonania. Mam nadzieję, że będzie towarzyszła i Wam. Wówczas przyjemność korzystania z takich kosmetyków jest o niebo większa niż z tych gotowych.
W swojej historii wykorzystałam sól z Morza Martwego. Ilość (według potrzeb) wymieszałam w szklanym naczyniu wraz z dodatkami i łyżką oleju. Wyniesione ze szkoły kosmetycznej przyzwyczajenia przetrwały i każde surowce kosmetyczne mieszam specjalnymi szpatułkami/ew. drewnianymi sztućcami (nigdy metalowymi!).
Podczas domowej produkcji uświadomiłam sobie jednak, że jest coś czego mi brakuje. Zdecydowanie brakuje mi moździerza! Do wykonania swojego peelingu postanowiłam użyć gwiazdek anyżu oraz suszonego rozmarynu. Rozdrobnienie tych dwóch składników bez odpowiednich narzędzi to wcale nie taka prosta sprawa. A że ostatnio mam fazę na oleje roślinne postanowiłam swoją sól wzbogacić odrobiną oleju konopnego. Oprócz tego, że całość fantastycznie wygląda na zdjęciach, okazuje się, że również w użyciu mocno mnie zadowala. Plusem soli do kąpieli jest wręcz nieograniczona mnogość wariacji. Trochę jak w życiu. Jemu też sami jesteśmy w stanie nadać odpowiedni koloryt: swoimi działaniami, doborem przyjaciół czy zmianą priorytetów. W całym tym procesie stała jest sól, sól jako "ja". Dodatki wybieramy według uznania. Przyjemnej zabawy z tworzenia! I wszystkiego dobrego w tym Nowym Roku!