Jest taki kraj, w którym pokłócić można się o wszystko. Jest
taki sposób, który umożliwia rozładowanie niepotrzebnej
frustracji. Tylko jak tu rozmawiać o seksie, gdy dla większości
wolność seksualna wciąż jest tematem tabu?! I czy łatwiej
odpowiedzieć na pytanie gdzie kończy się granica, czy może, gdzie
zaczyna?
Remigiusz Ryziński zaryzykował. Czasami na zaproszenie, czasami
zupełnie niespodziewanie wtargnął do sypialni rodaków. Czy
spotkał się tam z tradycyjnym modelem, w myśl którego koniecznie
kobieta z mężczyzną, a tak w ogóle to dopiero po ślubie…?
Może zwyczajnie się za nim chowamy, by pod osłoną nocy móc
„poświntuszyć”? Mówienie o swoich potrzebach i pragnieniach
spotyka się z ostracyzmem. Nagle okazuje się, że albo należysz do
grona tych poukładanych, dojrzałych ludzi albo jesteś
wykolejeńcem. Wszak w Polsce mamy swoje standardy i wszystko, co poza
nimi z zasady musi być złe. Już nawet grafik skazał tę pozycję
na wykluczenie, bo kto to widział, żeby na okładce umieszczać
jakieś uprzęże. W tym kraju uprząż to jest dla konia, a nie…
Wymyślili sobie jakieś sado-maso czy inne BDSMy. Chorzy ludzie.
Takim sposobem naprawdę ciekawa pozycja trafi wyłącznie w ręce
tych najodważniejszych. Nad czym jako księgarz (a także jako
kobieta) ubolewam. Niemal za każdym razem, gdy proponuję klientowi
podobny tytuł, widzę w jego oczach zakłopotanie pomieszane z
przerażeniem, i głos, który szepcze „ czego ta głupia baba ode
mnie chce”. A ja bym Ci drogi czytelniku chciała tylko zrobić
dobrze, bez podtekstów - literacko… Jak autor, który napracował
się nad tym, by zebrać materiał do swojej książki, poświęcił
czas by go zweryfikować i w przystępnej formie podał jak na tacy,
bylebyś TY, nie musiał tracić cennego czasu na rozterki. A Ty nie
chcesz… Boisz się tego, co powiedzą ludzie, gdy wyjdziesz z
księgarni z Kamasutrą. Chociaż nie, w tym wypadku można się
jeszcze bronić tłumaczeniem, że to na prezent, taki głupi
wybryk. Ale już takie „ W zachwycie o odbycie” czy „
Neuroerotyka” nie obronią się same- a każdą z pozycji polecam,
chociażby po to, by móc się lepiej poznać ze swoim ciałem. Widocznie
jako społeczeństwo lubimy podziały. Szkoda nam czasu na próbę
zrozumienia punktu widzenia innych, zresztą sami trwamy w
przekonaniu o swojej nieomylności, więc po co czytać o tym, kto,
jak i dlaczego w ten sposób…
Może
właśnie dlatego, że Ryziński pisze ciekawie…
Chociaż
historie nie są przecież jego. W „Moje życie jest moje”
chowają się ludzie. Może to sąsiad z naprzeciwka, a może my
sami, tylko wciąż nie mamy jeszcze odwagi, by świadomie nazywać
(i wprowadzać w życie) swoje pragnienia. I nie chodzi o to, by
obnosić się ze swoimi preferencjami, świecić publicznie dupą,
ale o to, by znaleźć odrobinę prawdziwej, pochodzącej prosto z
ciała, przyjemności. Pierwotnej, nieprzetworzonej i nieobjętej
konwenansami.
Rzecz
o seksie?
Nie sądzę. Bohaterowie pragną wyzwolenia. Stawką jest dusza. Oto
sekretne życie ludzi. ~Katarzyna
Bonda
Bohaterowie
– co biorąc pod uwagę mentalność sporej części społeczeństwa wcale nie jest
przejaskrawionym określeniem, odważyli się opowiedzieć o seksie.
O
takim, którego pragną. O tym, którego szukają.
Jeszcze przed rozpoczęciem lektury warto odpowiedzieć sobie na pytanie, czym seks jest dla MNIE i czego JA oczekuję od partnera. Możesz być zwolennikiem romantycznych uniesień, a wszystko inne będzie dla ciebie zezwierzęceniem, brudnym wyuzdanym seksem. Ale pamiętaj. Właśnie ta pierwotność może dawać szczęście komuś innemu.Nie oceniaj- ciesz się! Więcej zadowolonych ze współżycia ludzi, to mnie frustratów na ulicach.
Emma- kobieta z potrzebami i zakochany w niej Karol. Jak duży poziom akceptacji musi w sobie mieć, że pozwala żonie na seks z innymi, co więcej, często obserwuje ją w intymnych sytuacjach?! Czy da się bezstratnie połączyć "ciepło w domu, z ogniem na mieście" ? Swing jest modny. Wymieniamy się partnerami i łączymy w grupy, bo potrzebujemy adrenaliny, ale również akceptacji. Wizyta w klubie to moment, w którym możemy spojrzeć na ciała innych osób przez pryzmat ich seksualności. Odarte z konwenansów, nastawione na dawanie oraz branie przyjemności. To prosty sposób na wyzbycie się swoich kompleksów. Nieidealne ciało również może dawać radość w łóżku.
"Do kina porno Bizzariusz, (...) przychodziła kobieta, atrakcyjna, po trzydziestce, która obsługiwała oralnie różnych mężczyzn na środku dużej sali. Wielu z tego korzystało. Jednak za jej plecami nazywali ją "kurwą"- chociaż nią nie była. Nie brała pieniędzy."
Kino porno w małych miastach to abstrakcja, ale wystarczy ruszyć gdzieś dalej, by trafić do miejsc w których przeplatają się wzajemnie: seks z kulturą. Spokojny seans w jednej z sal, czasami niepozorny dotyk w przerwie na reklamę. A później niezobowiązujące "do widzenia". Niekiedy najintymniejsze są zupełnie codzienne sytuacje, to ile wyniesiesz z uściśnięcia dłoni, zależy tylko od Ciebie.
Co, gdy podnieca czynność, nie osoba?
Gocha określa się mianem aseksualnej. Nie kręcą jej/jego mężczyźni, nie kręcą kobiety, a mimo to kocha seks- dla samej czynności. Preferencje są konkretne: lubi ciągnięcie za włosy, liny czy szczypanie po sutkach. To pozwala osiągnąć spełnienie. Kocha uprzedmiotawiać swoje ciało, a do większości zabaw wystarcza sobie sam(a), tylko czasami sięga po gadżety.
Wibrator jest coraz częściej spotykanym gadżetem w sypialni, jego widok nie robi już na ludziach takiego wrażenia jak jeszcze kilka lat temu. Szukamy nowych podniet, bo tego potrzebujemy. Pissing czy rimming rozpychają się w polskich łóżkach, chociaż tak mało osób o tym mówi. Coraz więcej małżeństw decyduje się na cuckolding, by rozgrzać atmosferę w związku, a określenia "hotka" czy "bull" przestają być pustymi sloganami.
Sięgając po "Moje życie jest moje" jako czytelnicy musicie liczyć się z tym, że przedstawione sytuacje i opisy zachowań mogą odbiegać od tego, co dotychczas poznaliście. Czy będziecie potrafili zrozumieć?! A może odkryjecie na kartach kierunek dla siebie? W recenzjach zamieszczanych na forach tematycznych zaczynają pojawiać się stwierdzenia odnoszące się do płynącej z książki wulgarności. Dużo mówi się o tym, że przytoczone historie są zwyczajnie obrzydliwe. Pytanie- według jakich standardów? Dopóki wraz z partnerem seksualnym akceptujemy to, co wspólnie robimy, pojęcie obrzydliwego seksu nie istnieje.
W moim odczuciu to jeden z lepszych reportaży, po jakie miałam okazję sięgnąć w życiu. Właśnie dlatego, że od początku do końca traktuje o seksie - nie ocenia. Po tym właśnie można poznać wartościową książkę, że wzbudza w czytelnikach skrajne emocje. Jak w łóżku, totalny rollercoaster...